Z pomocą wujka Google znalazłam niedawno następujący przepis (strony nie pomnę, zresztą i tak go zmodyfikowałam ):
Ciasto z bakaliami i jabłkami na sodzie
(forma 24x26 cm)
4 jajka
2 szkl. mąki
1 szkl. cukru
2/3 szkl. oleju
łyżeczka sody
łyżka przyprawy do piernika
4 jabłka
1-1,5 szkl. orzechów bez łupin
1/3 szkl. rodzynek
Orzechy pokroić na mniejsze cząstki, jabłka obrać i również pokroić.
Jajka wraz z cukrem ubić mikserem, dodawać partiami mąkę, następnie olej, sodę i przyprawy. Delikatnie wymieszać z jabłkami i bakaliami. Wylać ciasto na wysmarowaną tłuszczem formę (można wysypać bułką tartą) i piec dopóki się nie zezłoci i brzegi nie odejdą od formy.
Proste? Proste!
Skomplikowałam sobie.
Do łupania orzechów służy mi moździerz i zamiast- jak zwykle- kupić orzechy laskowe, wybrałam włoskie. Grubo ponad kilo.
I zaczęłam łupać.
Opornie to szło.
Te delikatne fifanty na brzegach orzecha, a które go tak doskonale odróżniają od innych gatunków, wbijały się pod ciosem tłuczka mocno w łupinę.
Za nic skubane nie chciały wyjść. Szturchane wykałaczką chowały się głębiej i pokazywały język. Za złe traktowanie.
Po jakichś stu latach miałam pełną szklankę.
Nie róbcie tego w domu :)
Jeśli jesteście zasobni w dziadek do orzechów- wolna wola. Przestrzegam jednak szczęśliwych (?) posiadaczy urządzenia, które zdawało się być wielofunkcyjne- moździerza. Kupcie sobie laskowe i też będzie dobre, zwłaszcza w zimne, długie wieczory z herbatą lub kubkiem mleka.
Smacznego :)
(Czeka mnie jeszcze łupanie tych pozostałych orzechów. Dużo ich jest. Ale co innego z nimi zrobić?)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz